Ciemno szary, w ciemne plamki podobny był do bardzo drobnego kurczątka.
Było to pisklę kuropatwy.
Chłopak przeraził się, pomyślawszy, że mògłby rozgnieść to maleństwo.
Tymczasem pisklę, wystraszone śmiertelnie, przykucnęło i nie ruszało się wcale.
Zapewne chciało udać, że jest... kamykiem. Takim zwykłym szarym kamykiem.
Staszek jednak wyraźnie widział żółtawy dziobek ptaszka i czarne, pełne strachu oczki.
Pochylił się i ostrożnie wziął pisklątko w ręce.
Trzymając je na dłoni, rozglądał drżące maleństwo.
Dyszało cicho i szybko.
W tej samej chwili z żyta na ścieżkę wybiegła matka — stara kuropatwa.
Przekręciwszy głowę nabok, przyglądała się trwożnie chłopczykowi.
Potem zaczęła trzepotać skrzydełkami i pokrzykiwać cicho.
Staszek uśmiechnął się.
Zdawało mu się, że rozumie głos zaniepokojonej matki.
Strona:PL Ossendowski - Drobnoludki.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.