— Wypuszczę ciebie i będę kładł w rumowiskach cegielni mięso, — szepnął, — ale nie zasmucaj już mojej mamusi i nie kradnij nam kur i gęsi!
— Nie będę! — jęknęła urwanym skowytem liszka i wpatrywała się jarzącymi ślepiami w niebieskie oczy chłopaka.
Jędrek wypuścił liszkę. Pan Walenty głowił się potem, jak to rudy zbój potrafił otworzyć sobie drzwiczki klatki? Mamusia była w strachu o drób. Tegoż wieczora chłopczyk wyprosił u mamusi kilka kości i ochłapów mięsa i złożył to wszystko w umówionym miejscu. O mięso jednak nie łatwo było w biednej rodzinie, więc Jędrek namówił sąsiada-gajowego, aby codziennie ustrzelił mu wronę lub srokę. Kładł zabite ptaki śród zwalisk cegielni, zastawiał pastki na szczury i myszy, wykopywał krety, łapał żaby i wszystko to znosił tam, gdzie w nocy przychodziła liszka i zabierała pożywienie.
W końcu sierpnia Jędrek znalazł w cegielni położoną przez
Strona:PL Ossendowski - Rudy zbój.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.