cim, gdy dziwo nic nie odpowiedziało, dał ognia z pistoletu. Po tym wystrzale, ponowił jeszcze feyer; wszakże gdy ani druga kulą nie zgładził nieprzyjaciela, a zabrakło amunicyi, rejterował się pod tarczan. Słyszałem go potém kilka razy na moje własne uszy, jak przyjechawszy do chorągwi, klął i przeklinał się na duszę i na ciało, że się z biesem strzelał; a niechaj no był sobie cokolwiek podchmielił, a przeciwił mu się kto w tém, prosił by go był zaraz na ładunek. — To to są strachy, przydał Rewizór; kto sobie niemi głowę nabije, boi się i swojego własnego cienia.
O niczém w całej okolicy Trębowli nie było słychać, tylko o upiorach. Powiadano w jednej wsi, że o dwie mile z tamtąd, zakradłszy się w nocy do obory, i od żłobów poodwięzywawszy bydło, na psotę, krowy i woły w jedno kółko za ogony zadziergały. W téj, gdzie to się przytrafić miało, nikt o tém nie wiedział; ale chodziło po ludziach, że właśnie w owej wsi, z któréj wyszła tamta wieść, upiór przywędrowawszy do kmiecia pod czas wieczerzy, wszystkim łyżki z rąk powytrącał, a co tylko było nagotowane, pożarł. Gdzieś głodniejszy, wyssał ze wszystkich, pod jednym dachem żywych, krew, nie zostawiwszy tylko jedno pisklę w kolebce na rozmnożek, jak jeden tylko z Fabiuszów został był po klęsce pod