Strona:PL Ostatnie dni świata (zbiór).pdf/30

Ta strona została przepisana.

leźć naśladowców. Świątynie wszystkich wieków i narodów tworzyły tu labirynt, wśród którego beznadziejnie błąkały się tysiące ludzi, szukających bóstwa.
Kapłani Ozyrysa tłoczyli się na stopniach szerokich, marmurowych schodów, które zdobiły dwa szeregi lwów z twarzami kobiet. W świątyni Ozyrysa, dokąd wchodziło się przez wąskie, trójkątne drzwiczki, było ciemno i zimno, jak w opuszczonej studni. W srebrnych wazach stała mętna woda z Nilu, którą chorzy okładali zbolałe członki; opasłe, czarne koty, przeraźliwie miaucząc, biegały pomiędzy szeregami marmurowych trumien, w których spoczywały zabalsamowane ciała bogatych wyznawców starożytnej egipskiej religji.
Kapłani Ozyrysa w długich, białych szatach, ujętych złotymi pasami, kłócili się wciąż z kręcącymi się tu derwiszami, którzy wariowali w okrągłym pawilonie naprzeciw; ostry dach pawilonu podtrzymywały dwa rzędy kolumn, a z ulicy widać było dziesiątki obszarpanych, brudnych ludzi, kręcących się we wściekłym tańcu, albo też z pobladłemi, szaremi twarzami rozciągniętych na wydeptanym piasku.
Na placyku pomiędzy świątynią Ozyrysa, a pawilonem derwiszów nauczał ateusz Ploomper, miarkujący się prorokiem. Nosił on szeroką, czerwoną togę i siadywał pod baldachimem przy stole, założonym stosami książek, broszur i proklamacji, w których negował wszystkie religie, nowe i stare. Taniec derwiszów przechodził niekiedy w ja-