Strona:PL Ostatnie dni świata (zbiór).pdf/49

Ta strona została przepisana.

ła zaś nasza nauka, cała nasza sztuka wskrzesić go nie była w stanie.
E.

Aeroplan opuścił się na ziemię u podnóża góry, na szczycie której stało obserwatorium, ale natychmiast musieliśmy zpowrotem wznieść się w powietrze, ponieważ z gąszczu otaczających górę krzaków, wysypał się na polankę nieprzejrzany tłum ludzi, którzy w aktach urzędowych figurowali jako ludzie — wilcy i półludzie. Nagie, wuchudzone dzieci zaczęły obrzucać nas grudkami zeschłej ziemi, a dorośli, widząc, że zdążyliśmy umknąć przed nimi, usiłowali wzruszyć mię krzykami i skargami i przepychając się jeden przez drugiego, proponowali nam kupno najrozmaitszych rupieci, które wygrzebywali ze śmietnisk i na opuszczonych polach - cmentarzach. Odrażająca wiedźma, podobniejsza do małpy, aniżeli do kobiety, wywijała nad głową szyjkami od butelek i jakiemiś skorupami, mężczyźni wyciągali w górę długie, wychudłe ręce, w których trzymali kawałki szyn i zardzewiałe topory. Spostrzegłszy, że nie mam zamiaru nic kupić, zaczęli obrzucać mię wymysłami i biedz za aeroplanem po zboczu wzgórza. Pragnąc jaknajprędzej pozbyć się tej ludzkiej sfory, wyrzuciłem wszystkie drobne, pudełko z pigułkami i paczkę dzienników. W tłumie rozpoczęła się bijatyka, i uśmierzył ją dopiero aeroplan policyjny, który całkiem niespodzianie zerwał się z dziedzińca obserwatorium.