Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/027

Ta strona została skorygowana.

Średnią z nich skwar wyludnił, na dwóch śnieg się ściele,
A dwie zimno i ciepło dostały w podziele.
Nad ziemię wzniósł powietrze, tak od ognia cięższe,
Jak są od cząstek wody cząstki ziemi tęższe.
Tam obłoki, tam dżdżyste chmury naprowadził,
Tam i grzmoty na postrach śmiertelnym osadził,
Tam i wichry, co jasne błyskawice krzeszą,
Lecz nie całego świata rządami się cieszą.
Dziś trudno im się oprzeć tylko, kiedy w strony,
Ściśle im wyznaczone, lecą na przegony;
Wtedy ledwie na poły nie rozszarpią świata,
Tak niezgodni są bracia. Eur w państwie Nabata,
W krajach Zorzy i w Persji swe rządzy rozszerza;
Zefir zachodnim słońcem rozgrzane wybrzeża
Wziął pod swe panowanie, a Boreasz groźny
Otrzymał zimną północ i kraj Scytów mroźny;
Oddalone zaś brzegi przeciwległej ziemi
Dzierży Auster i skrapia deszczami ciągłemi.
W górze nad nimi niebo rozciągnął wiszące,
Lekkie, płynne, ziemnego mułu nie mające.
Ledwie tak bóg rozłączył pomieszane bryły,
Gdy gwiazdy, które długo w nawale się kryły,
Roziskrzać się zaczęły na pogodnem niebie,
Twórca, chcąc, aby wszystko wzięło życie w siebie,
Chcąc mieszkańcem zaludnić tych światów przestrzenie,
Obrazy bogów[1] sieje na niebios sklepienie,
Skrzelistemi rybami wód przestwór zaplemia,
W ptastwo powietrze, w zwierza zaludnia się ziemia.
Ale świętszej istoty brakło jeszcze ziemi,

  1. T. j. gwiazdy, uważane przez starożytnych za bogów.