Co widząc ojciec bogów z szczytu swego grodu,
Westchnął, a z świeżej zbrodni zjątrzony powodu,
I z twej ohydnej uczty, niecny Likaonie,
Na tak straszny występek godnym gniewem płonie,
Wzywa bogów; wezwani przychodzą bez zwłoki.
Na niebie w czas pogodny widać pas szeroki,
Który się od białości mleczną drogą zowie;
Tędy do Gromowładcy zwykli iść bogowie.
Z obu stron koło zamku królewskiego progów
Stoją otworem gmachy pierwszych nieba bogów.
Gmin bożków mieszka niżej, a w samym lazurze
Włada najpotężniejszy na najwyższej górze;
Dwór ten, jeżeli śmiałość w wyrazach uchodzi,
Niebieskim Palatynem nazwać mi się godzi.
Bogowie w marmurowej sali się gromadzą.
Na słoniem berle wsparty, wyższy miejscem, władzą,
Trzykroć głowę pochylił z strasznymi kędziory:
Zadrżała ziemia, morze i niebios przestwory,
I rzekł, słusznego gniewu przejęty zapałem:
»Nie tyle o tron świata wówczas się lękałem,
Gdy sturękie olbrzymy, dumne z swojej siły,
Oblężonemu niebu zniszczeniem groziły;
Bo choć to plemię dzikie było, niespokojne,
Jeden ród miałem zniszczyć, by zakończyć wojnę.
Lecz dziś, gdzie tylko Nerej opasuje ziemię,
Powinienbym zagubić całe ludzkie plemię.
Przysięgam wam, bogowie, na rzekę piekielną:[1]
- ↑ Styks. Przysięga złożona prze boga na tę rzekę podziemną, musiała być dotrzymana, gdyż inaczej bóg tracił swą nieśmiertelność.