Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/046

Ta strona została przepisana.

W ukos po przez trzy strefy idzie pas szeroki[1],
Przed obu biegunami zarówno ucieka:
Przed tym, co mrozi lodem i co zbyt dopieka.
Tędy leć; kół mych śladu trzymać ci się trzeba,
Ażebyś grzał zarówno ziemię i sklep nieba.
Nie leć ani zbyt górą, ani nazbyt nisko,
Bobyś spalił lub bogów lub ziemian siedlisko.
Najbezpieczniej iść środkiem. W Węża z prawej strony,
Z lewej nie uderz osią w ołtarz[2] pochylony;
Trzymaj się między niemi, na los resztę zdaję:
Lepsze, niż ty sam sobie, niech rady ci daje.
Ale już noc wilgotna zeszła w ziemi końce:
Już mi zwlekać nie wolno, świat czeka na sionce;
Już zabłysła Jutrzenka, rozprószywszy cienie.
Ujmij wodze, lub jeśli zmieniłeś życzenie,
Nie rumaków ojcowskich, lecz rady zażywaj,
Póki możesz, na pewną śmierć się nie wyrywaj
I wóz mi zostawiwszy, podziwiaj szczęśliwie
I pój się tą jasnością, którą świat ożywię«.
Syn z młodzieńczą żywością na lekki wóz siada,
Niespokojnemu ojcu tkliwe dzięki składa,
Ująwszy wodze, szczęścia nadmiarem rozparty.
Tymczasem Pyrojs, Eton, Eus, Flegon czwarty,
Skrzydlate słońca konie, lejce pianą kryją,
Rżą głośno i w zapory kopytami biją.
Gdy Tetys, nie znająca przyszłych wnuka losów,
Bramy do nieśmiertelnych otwarła niebiosów,
Konie pędem rwą w drogę, a lecąc do góry,

  1. T. j. ekliptyka, droga ziemi około słońca.
  2. Ołtarz — gwiazdozbiór w południowej części nieba w okolicy Niedźwiadka (Skorpiona).