Wszystkie nimfy podobnej doznały pogardy:
Tak był nadobny Narcyz z swej piękności hardy.
Więc jedna z pogardzonych ręce w górę wznosi
I bogów o tę karę na dumnego prosi:
»O niechże sam pokocha, nie kochan wzajemnie!«
Prośbę panna Ramnuska[1] słyszy niedaremnie.
Świeża była krynica, pełna czystej wody,
Nie znały jej po górach pasące się trzody;
Ani ptak ani zwierzę ani gałąź spadła
Nigdy jej przejrzystego nie mąci zwierciadła.
Wkoło rosła darnina, rzeźwiły ją zdroje
I las przed słońcem cienie rozpościerał swoje.
Polowaniem znużony, Narcyz przy tym zdroju
Szuka w upał spoczynku, chłodu i napoju.
Jedno gasi pragnienie, drugie w sobie budzi:
Pijąc, własnej piękności widokiem się łudzi;
Kocha obraz bez ciała, kocha się w swym cieniu.
Niewzruszony, jak posąg, cały w zadumieniu,
Patrzy, tam pochylony nad przejrzystą wodą:
Niebaczny, sam się swoją zachwyca urodą.
Szyja, która białością mleko przypomina,
Włosy, godne Bakchusa, godne Apołlina,
I uśmiech czarujący oko jego zwabia.
Podziwia wszystko, w czem sam godny podziwienia,
Sam jest celem swych pochwał i swego pragnienia;
W jednej osobie razem i pali i płonie.
Ileż razy wyciągnął ku krynicy dłonie!
Widząc w wodnem zwierciedle cel swych życzeń bliski,
- ↑ »Panna Ramnuska« — Nemesis, bogini zemsty, czczona w Ramnus w Attyce.