Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/076

Ta strona została przepisana.

Idźcie — rzekł do sług Pentej — bez zwłoki się sprawcie
I przywódcę tej zgrai w więzach mi dostawcie!«
I dziad i wuj Atamas wstrzymują Penteja;
Ale daremna była proszących nadzieja,
Owszem, coraz go bardziej jątrzyły ich prośby
I silniejszym wrzał gniewem i powiększał groźby.
Tak strumień, kiedy nie ma tamy i przeszkody,
Wolno i z lekkim szmerem toczy ciche wody;
Lecz gdy mu bieg wstrzymają drzew stosy lub skały,
Sroży się i z łoskotem pędzi rozszalały.
Wracają, pokrwawieni! — »Gdzież jest syn Semeli?«
Rzekł Pentej; słudzy ręczą, że go nie widzieli.
»Ale nam przecie w ręce wpadł jeden wichrzyciel.
Ato jest ten Tyreńczyk[1], ten Bakchusa czciciel,
Ten mniemanego boga obchody czyniący.«
Zmierzywszy go spojrzeniem Pentej, gniewem wrzący,
Ledwie zemstę wstrzymuje, ledwie karę zwleka
I rzekł: »Na przykład innym sroga śmierć cię czeka.
Potępieńcze, odpowiedz: Kto jesteś? Skąd rodem?
I jakim się z Bakchusem złączyłeś powodem?«
Bez trwogi rzekł mu więzień: »Acetes się zowię,
W Meonji żyli moi w ubóstwie przodkowie.
Nie zostawił mi ojciec wołów, ni zagrody,
Ani stad, ani owiec wełnistych, ni trzody.
Nie był wcale bogaty; w sieci i więcierze
I na zwodnicze wędki chciwe ryby bierze.
Skarb cały miał w swej sztuce; gdy mię do niej wprawił,
Mnie, następcy swojemu, przed zgonem zostawił

  1. Tyreńczyk — tyle co Lidyjczyk, gdyż Tyrenowie czyli Etruskowie mieli pochodzić z Lidji.