Już była Andromeda na śmierć przeznaczona.
W niej, przykutej do słupa ciężkiemi okowy,
Perseusz mógłby widzieć posąg marmurowy,
Gdyby lekkie powienie włosów nie rozwiało
I gdyby łzy nie ciekły na twarz, jak śnieg, białą.
— »O niegodna tych więzów — z zapałem jej powie —
Lecz któremi się wierni łączą kochankowie,
Nie taj mi twej ojczyzny i twego nazwiska
I czemu to żelazo dłoń twoją uciska!«
Ona milczy, przemówić nie śmie do młodziana,
Pragnie twarz dłonią zakryć, lecz jest przywiązana;
Przynajmniej, ile może, łzy wylewa rzewne.
Lecz gdy mocniej nalegał Persej na królewnę,
Nie chcąc, aby się winy domyślał z milczenia,
Andromeda mu imię i kraj swój wymienia,
Wyjawiając ze łzami, przez jakie wypadki
Jest znaglona dać życie za przechwalstwo matki!
Gdy to mówi, grzmi fala, potwór pośród morza
Zbliża się, tłocząc piersią rozlegle przestworza.
Krzyknęła. Biegnie ojciec i matka strwożona,
Oboje nieszczęśliwi, ale słuszniej ona.
Nie przynoszą pomocy, lecz nad swą nadzieją,
Jęcząc, przy zgubnym słupie czcze tylko łzy leją.
W tem przed nimi Perseusz tak obwieszcza zdanie;
»Na pomoc chwile krótkie, na łzy czas zostanie.
Lecz gdybym, wężowłosej zwycięsca Gorgony,
Śmiałem skrzydłem powietrzne zwiedzający strony,
Gdybym ja zięciem waszym zapragnął być kiedy,
Czyżbyście mi nie dali ręki Andromedy?
Nowe dziś zyskam prawo, lecz miejcie na względzie,
Że męstwem pozyskana, męstwa wieńcem będzie«.
Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/092
Ta strona została przepisana.