Takaż za ocalenie mej córki zapłata?
Nie Persej ci ją wydarł ani wola brata,
Lecz Nereid nienawiść, lecz wyrok Ammona,
Lecz potwora w przepaściach morskich wylęgniona,
Której już Andromeda miała stać się łupem.
Tyś żonę wtedy stracił, gdy stała pod słupem.
A możebyś ty wolał, by nie żyła raczej
I do szczęścia ci mojej potrzeba rozpaczy?
Czy nie dość, że w twych oczach przykutej na skale
Ty, stryj i narzeczony, nie broniłeś wcale?
Inny ją oswobodził: ty chcesz się z nim spierać
I męstwem pozyskaną przemocą odbierać?
Jeśli drogą ci była ręka Andromedy,
Czemu po nią na skałę nie poszedłeś wtedy?
Temu zostaw, co poszedł, co śmiał ją wybawić,
Co nie chciał mnie na starość sierotą zostawić.
I to rozważ, uczuciem rządząc się wyniosłem,
Że ja go nie nad ciebie, lecz nad śmierć przeniosłem«.
On nic nie rzekł, lecz obu dzikiem okiem mierzy
I nie wie, czy w Perseja, czy w brata uderzy.
Krótką waha się chwilę, wreszcie dzidę zwrócił
I z całą siłą gniewu na Perseja rzucił.
Lecz pocisk trafił w łoże[1]. Powstał Persej gniewny,
Cisnął oszczep i byłby wrogowi cios pewny
Zadał, lecz się Fineusz poza ołtarz schronił
I — o zgrozo! — sam ołtarz zbrodniarza obronił.
Jednak cios nie był próżny: przeszedł Reta skronie;
Padł, wyrwano żelazo, on jeszcze po zgonie
- ↑ »Łoże«, na którem starożytnych obyczajem spoczywał podczas uczty Perseusz, wsparty na lewem łokciu.