Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/102

Ta strona została przepisana.

Pierwszy Tescel zawołał: »Mnie cud nie przestrasza;
Innych szukaj!« — To mówiąc, chciał dobyć pałasza,
I w tej postawie został posągiem kamiennym,
Ampiks Lincydę ciosem chciał zgładzić odmiennym:
Już się zamierzył mieczem i jak się zamierzył,
Tak stał się nieruchomym kamieniem — już nie żył.
Nilej, co ród od Nila siedmiornego[1] zmyślił,
I w dowód siedem ujści tej rzeki wykryślił
Na swej złotem i srebrem błyszczącej się tarczy:
»Giń — rzekł — a niech ci myśl ta za pociechę starczy,
Żeś tu od bohatera tak wielkiego zginął,
Co i rodem szlachetnym i odwagą słyną«.
Nie skończył słów ostatnich: usta się rozwarty,
Lecz się już przez nie dźwięki całe nie przedarły.
»Nie na widok Meduzy, lecz z nikczemnej trwogi
Stanęliście, jak wryci — woła Eryks srogi —
Dalej za mną! Na miecze spotkajmy się z mężem,
Co nas chce czarodziejskim pokonać orężem!«
Biegł; w tem przywarł do ziemi, stanął, jak głaz, zbrojny.
Ten słuszną odniósł karę niegodziwej wojny.
Ale jeden, co bronił Perseusza śmiało,
Akontej, ujrzał potwór: i on został skałą.
Astyag z długim mieczem na niego uderza;
Ale gdy głośno brzękło żelazo rycerza,
Odbiwszy się od skały rycerz z zadumienia
I z widoku Meduzy w kamień się przemienia.
Nazbyt byłoby długo liczyć zgraję całą;
Walczyło jeszcze dwustu, dwustu skamieniało.
Dopiero się nieszłusznej Finej wojny wstydzi.
Cóż robić? Wszędzie tylko czcze posągi widzi.

  1. »Siedmiorny« — mający siedm ujść.