Lewicę Pachyn, uda Lilibej otacza,
Głowę przywala Elna; stąd płomienie z piaskiem
Tyfoj z ust, leżąc na wznak, z strasznym miota trzaskiem.
Nieraz on usiłuje ziemski nacisk zwalić,
Stoczyć ogromne góry i miasta obalić;
Z tego ziemia się trzęsie i drży władca ciemny[1],
Ażeby się na poły kraj nie rozdarł ziemny
I dzień wpuszczony drżących nie przeraził cieni.
W tej obawie król piekieł z podziemnych przestrzeni
Wsiada w rydwan, zaprzężon rumaki czarnemi,
I przegląda podstawy sycylijskiej ziemi.
Gdy żadnej niebezpieczeństw nie dostrzegł przyczyny,
Wolny od trwogi, wracał w podziemne krainy;
Wtem go z szczytu swej góry ujrzy Erycyna[2]
I tak mówi, ściskając skrzydlatego syna;[3]
»Synu, ty siło moja, ty moje pieszczoty!
Wszystkich zwyciężające, weź, Amorku, groty
I serce tego bożka trafną przeszyj strzałą,
Któremu berło piekieł losem się dostało,
Tyś niebian, tyś Jowisza, tyś w jarzmo poddaństwa
Wziął bożków i morskiego samowładcę państwa:
Jednoż piekło się oprze? Rozszerz, drogie dziecię,
Naszą potęgę, zdobądź świata berło trzecie!
O jakżeśmy cierpliwi! Już nawet i w niebie
Gardzą nami i lekko ważą mnie i ciebie.
Już Dyana i Pallas oprzeć nam się śmiały,
Nawet córka Cerery tej samej chce chwały.
Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/108
Ta strona została przepisana.