Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/110

Ta strona została przepisana.

Grzywy na wiatr podane i wygięte szyje.
Pędzi rączo przez sławny dymy siarczystemi
Staw Palików, z rozpadłej wydobyty ziemi,
Aż tam, gdzie dwumorskiego Koryntu mieszkańce[1]
Wśród dwóch nierównych portów usypali szańce.
Pomiędzy Aretuzą a zdrojem Cyany,
Jest zatoka objęta przez dwie skalne ściany;
Tu, od której bagnisko dostąpiło miana,
Mieszka z nimf najsławniejsza sykulskich, Cyana.
Ta napół z wód wyszedłszy, widząc boga, rzekła:
»Hej, ani kroku dalej! Stój, wszechwładco piekła!
Ty Cererze wbrew woli nie możesz być zięciem!
Prośbą zyskać ją było, nie gwałtownym wzięciem 1
Mogęż się równać? I mnie Anapis polubił,
A przecież ubłaganą, nie musem poślubił«.
Rzekła; wyciąga dłonie, chce mu wzbronić drogi.
Na te słowa w Saturna synu wre gniew srogi;
Popędza straszne konie, dziką złością zdjęty,
I berło swoje ciska w najgłębsze odmęty.
Natychmiast aż do piekieł ziemia się otwarła
I wóz, pędem lecący, w przepaściach pożarła.
Los bóstwa, wód zniewaga rozżala Cyanę;
Długo nosi tajemnie niezgojoną ranę,
W łzach niknie i w te wody rozpływa się cała,
Których wprzód opiekuńczą boginią się zwała.
Widziałbyś, jak jej twarde giąć się jęły kości,
Mięknąć członki, paznokcie pozbywać twardości;
Rozciekły oraz w wodę najwątlejsze cząstki,

  1. Osadnicy z Koryntu, leżącego na przesmyku (dwumorskiego), założyli Syrakuzy.