Lecz mi więcej zostało, niż szczęśliwej tobie,
Jeszczem cię zwyciężyła, choć me syny w grobie!«
Rzekła; wtem po powietrzu strzała z łuku brzękła.
Wszyscy zbledli, Niobe sama się nie zlękła,
Nieszczęściem już zuchwała. Nad bratniemi stosy
Stały siostry w żałobie z spuszczonemi włosy.
Jedna z nich, gdy w rozpaczy nad bratem schylona,
Chce strzałę z ciała wyrwać, upada i kona.
Druga, gdy w żalu matkę pociesza stroskaną,
Już na wieki umilkła, tajną tknięta raną;
Ta, uciekając, padła, ta na siostrze legła,
Tę, kryjącą się, dusza, tę, drżącą, odbiegła.
Nad sześciu córek matka bolała już stratą,
Ostatnia pozostała. Tę ciałem i szatą
Otulając, zawoła: »Zostaw mi jedyną!
Za tą ostatnią proszę, najmłodszą dzieciną«!
Tak błaga; ta, za którą błaga, pada: ona,
Śród zwłok męża i dzieci, już osamotniona,
Stanęła słupem; z bladej twarzy krew uciecze,
Włosów wiatr nie rozwiewa, bo już nie człowiecze;
W martwem oku źrenica stoi bez wzruszenia,
Nie może władać ręką, ni podnieść ramienia,
Ani stopą posunąć, ani ruszyć szyją;
Niema życia w posągu, już żyły nie biją,
Już całe podniebienie z językiem zdrętwiało,
Już nakoniec i same wnętrzności są skałą.
Płacze jednak; wiatr silny porywa ją w chmury
I w pędzie stąd zanosi na ojczyste góry;
Tam jej łzy dzisiaj jeszcze ściekają po głazie.