Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/130

Ta strona została przepisana.

Koło niego zbierała wieśniaków gromada
Chróst, sit wodny i trzcinę, bagnom ukochaną.
Zbliżyła się bogini, zniżyła kolano,
Chcąc chłodnej czerpnąć wody; ale czerń surowa
Pić wzbrania. Do broniących w te przerzecze słowa
»I czemuż mi tej wody spragnionej bronicie?
Wody, słońca, powietrza wyłączne użycie
Dałaż natura? Z wami tę własność mam wspólną,
Lecz błagam o nią, jakby o łaskę szczególną.
Nie przyszłam ja tu członki orzeźwiać znużone,
Lecz nasycić pragnienie, którem cała płonę.
Krtań suchą, spiekłe usta trzeba było zmusić,
Żeby móc tych słów kilka ze siebie wykrztusić.
Jedna kropelka wody nektarem mi będzie:
Z tą wodą życie dane chętnie przyznam wszędzie.
Niech los tych małych dzieciąt litość waszą wznieci!«
A wtem właśnie rączęta wyciągały dzieci.
Kogóżby nie wzruszyły tkliwe bóstwa prośby!
Chłopi trwają w uporze, jeszcze łącząc groźby,
Kazali odejść, mową krzywdzili bluźniącą;
Mało tego: nogami aż do dna staw mącą.
Wszędzie mułem nieczystym woda się zakłóca:
Wstręt oddala pragnienie. Bogini porzuca
Niegodne siebie prośby i czcze użalenia
I mówi, wznosząc dłonie do niebios sklepienia:
»Bodajbyście już żyli na wieki w tem bagnie!«
Spełniają to niebiosa, co bogini pragnie:
Zostają chłopi w bagnie, już chętnie w nim żyją,
Już się raz całym ciałem w wód głębinie kryją,
To znów głowy wystawią; to wierzchem się pławią,
To nad brzegiem jeziora po trawie się bawią,