Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/137

Ta strona została przepisana.

Z darni wznosi ołtarze, święte nucąc śpiewy,
Z nich prawy dla Hekaty, dla Młodości lewy.
Ozdobiwszy je wkoło wikliną i zioły,
Wykopuje w pobliżu ołtarzy dwa doły;
Zarzyna owce, czarną obleczone wełną,
I trzyma je, aż w doły krwi naciekło pełno.
Potem czarę ofiarną przechyla w dół z winem
I znów przechyla czarę drugą z mlecznym płynem,
I modlitwę szeptając nad świętemi dary,
Zaprasza bóstwa ziemi na hojne ofiary.
Wreszcie błaga wszechwładnych w Erebie małżonków[1],
By nie przyszli brać duszy ze zgrzybiałych członków.
Gdy ich już długie modlitw szeptanie zjednało,
Każe przynieść przed ołtarz słabe starca ciało,
A uśpiwszy je wprzódy czarownemi soki,
Każe złożyć na ziołach, jakby martwe zwłoki.
Potem męża i sługi od ofiar oddala,
Czarów niepoświęconym widzieć nie dozwala.
Gdy odeszli, Medeę święty szał napada,
Biega wkoło ołtarzy, jak dzika Menada,
Naszczepane łuczywa w dołach we krwi maże,
Zapala je i kładzie na bogiń ołtarze,
I trzykrotnie nad ciałem leżącem schylona,
Ogniem, wodą i siarką oczyszcza Ezona.
Tymczasem już z lekami wrzał kocioł miedziany,
Kipią płyny, wychodzą białe na wierzch piany.
Ona rwane w dolinie Hemońskiej korzenie
Ciska w kocioł i kwiaty i kwiatów nasienie,
Przydając z wschodnich krajów najdroższe klejnoty

  1. T. j. Plutona i Prozerpinę.