Zbladły, drżący, poznając głos kochanej żony,
Biegnę z rozpaczą w sercu, prawie jak szalony.
Krwi strumieniem zbroczona, ledwie napół żywa,
Własny dar z rany krwawej usilnie wyrywa.
I tak znalazłem żonę nad życie mi drogą;
Drę na niej szaty, ranę zawiązuję srogą,
Krew chcę wstrzymać i błagam, by była pamiętną,
Że przez śmierć mi zostawi żonobójcy piętno.
Bez sił, już obumarła, zaledwie tak rzekła:
— »Zaklinam cię na bogów i ziemi i piekła,
Co wkrótce mymi będą, na naszą zażyłość,
Na świętość naszych związków, wreszcie na tę miłość,
Dla której, nieszczęśliwa, ducha dziś wyzionę,
Nie chciej, okrutny mężu, brać Aury za żonę!«
Rzekła; błąd jej poznaję i zaraz go niszczę.
Lecz na cóż mi się przyda, choć siebie oczyszczę?
Już z niej z krwią odchodzącą słaba znikła siła.
Dopóki patrzeć mogła, we mnie wzrok wlepiła,
W usta moje przelała swe ostatnie tchnienie
I bezpieczna, spokojniej zeszła między cienie.
Wysiadłszy Minos z flotą na Krety wybrzeże,
Sto cielców Jowiszowi poświęca w ofierze
I łupami ozdabia zamku swego ściany;
W nim rósł na hańbę rodu potwór niesłychany,
Jawnym występku matki będący dowodem.
Ten zakał domu swego chcąc skryć przed narodem,
Minos w obłędnym gmachu zamknąć go zamyśla.
Pierwszy mistrz budownictwa, Dedal, plan nakryśla,