Rzekł Dedal — niebo dla mnie wolne pozostanie.
Niech ma świat, lecz powietrza nie wziął w posiadanie«.
Bystrym umysłem bada, naturę poprawia
I nowe kunszty tworzy: pióra w rząd ustawia,
Małe od dołu, wyższe po niższych koleją;
Tak na wsiach z trzcin nierównych flet robić umieją.
Z środka je nićmi, w końcu lepkim woskiem spina
I na wzór skrzydeł ptaka nieznacznie zagina.
Na ojca swego twory patrzał Ikar mały,
Igrał z niemi, nie wiedząc, że go zabić miały.
To raz, śmiejąc się, piórka latające goni,
To wosk przysposobiony w szczupłej gniecie dłoni
I tak ojca robocie ustawicznie szkodzi.
Wreszcie dzieło z rąk mistrza gotowe wychodzi.
Wtedy Dedal na skrzydła z rozmachem się ciśnie
Żwawo niemi robiąc, w powietrzu zawiśnie.
Uczy syna: »Byś nie był przyczyną swej zguby,
Średniej trzymaj się drogi, Ikarze mój luby.
Opuścisz się zbyt nisko: woda skrzydło zmoczy;
Za wysoko się wzniesiesz: słońce wosk roztoczy.
Leć środkiem. Na Boota, na oba Niedźwiedzie,
Na miecz nagi Orjona niech cię wzrok nie wiedzie,
Za mną śpiesz!« — Tak mu sztukę latania objawia,
I niezwyczajne skrzydła do ramion przyprawia.
Wśród rad i przygotowań starzec ciężko wzdycha,
Drży mu ręka, twarz blednie i łza płynie cicha.
Ostatni raz synowi tkliwy uścisk daje
I wzkazując mu drogę, w górne wzlata kraje;
Tak matka ptasząt z gniazda wysokiego leci,
Po raz pierwszy w powietrze wywodząc swe dzieci.
By w jego dążył ślady, na wszystko zaklina
Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/152
Ta strona została przepisana.