Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/153

Ta strona została przepisana.

I sam bije skrzydłami i patrzy na syna.
Rybak, mącący wędką czyste wód zwierciadło,
Pasterz o kij oparty i rolnik o radło,
Widząc ich, jak powietrzne przebywali drogi,
Osłupiał z zadumienia i wziął ich za bogi.
Minęli Delos, Paros; po lewej ich stronie
Był Samos, poświęcony potężnej Junonie,
Z prawej Lebint i w miody Kalimna bogata,
Gdy młodzian niecierpliwy, że tak nisko lata,
Porzuca przewodnika i rwąc się do nieba,
W nazbyt bliskie sąsiedztwo dostaje się Feba.
Skwar słoneczny zlep skrzydeł rozgrzewa, wosk wonny;
Wosk taje: gołe ramię odbywa ruch płonny,
Bez skrzydeł, już powietrza pochwycić nie zdoła.
Spadający za późno ojca w pomoc woła:
Legł w morzu, co od niego tak zwać się zaczyna.
Ojciec, syna nie widząc, swą sztukę przeklina,
Ojciec, a już nie ojciec, Ikara przyzywa:
»Ikarze, gdzieś, Ikarze?« — Patrzy: ciało pływa.
Przeniósł je biedny ojciec na wyspę pobliską
I od pogrzebanego nadał jej nazwisko[1].
Żal ojca kuropatwa postrzega z pod drzewa,
Poklaskuje skrzydłami i z radości śpiewa.
Był to ptak, w swym rodzaju podówczas jedyny,
Wprzód nieznany, dziś świadek twej, Dedalu, winy.
Siostra Dedala, losów niewiadoma syna,
Gdy właśnie rok trzynasty szczęśliwie zaczyna,
Widząc w synu chęć wielką i zdolność do sztuki,
Powierza go wujowi dla dalszej nauki.

  1. Ikarja.