Ten, co wszystko pokonał, i ogień pokona.
To tylko płomień strawi, co z matki posiada;
Co ma ze mnie, jest wieczne, śmierci nie podpada.
Tę część, od ognia wolną, z ziemi oddzieloną,
I jak wy, nieśmiertelną, przyjmę w wasze grono.
Wiem, że się czyn ten bogom sprawiedliwy wyda.
Gdyby jednak kto jeszcze miał żal do Alcyda,
Gdyby mu bóstwa przeczył, próżnychby słów użył,
Bo choć wielka nagroda, Alcyd ją wysłużył«.
Przystają bóstwa, nawet królowa wspaniała
Wszystko prócz słów ostatnich dość chętnie słuchała;
Lecz przymówka ją boli. — Już znikło w płomieniu,
Co było w bohaterze podległem zniszczeniu,
Nie poznałbyś Alcyda: wszystko w nim jest boskie,
Nic z matki, części tylko zostały ojcowskie.
Jak wąż nowy, gdy starość zzuje wraz z łupieżą,
Igra wdzięcznie i łuską połyskuje świeżą,
Tak Alcyd, gdy śmiertelną powłokę zostawił,
Lepszą częścią świetniejszym i większym się zjawił,
Wziął powagę dostojną i blask jaśniejący.
Wtem na lekkich obłokach władca wszechmogący,
Z nieba wóz czterokonny zesławszy na ziemię,
Wniósł go pomiędzy gwiazdy: Atlas uczuł brzemię.
Jest jezioro; brzeg jego, jak morski, pochyły
Mirtowe naokoło gaje uwieńczyły.
Dryope tu przybyła, losów nieświadoma,
Z wieńcem dla nimf, własnemi uwitym rękoma.