Pies wierny i wierniejsze stróże[1] Kapitolu,
Ni zwierz słyszeć się daje, ani wiatr zuchwały.
Mieszka tam cichość niema; jednakże z pod skały
Szumi letejska woda,[2] a w biegu leniwa,
Spadając po kamykach, do spoczynku wzywa.
Podwoje od tej groty zarosły dokoła
Płodne maki i różne niezliczone zioła,
Z których soków Noc zbiera balsamy uśpienia
I sieje snu rozkosze na wszystkie stworzenia.
Drzwi, którychby skrzyp przykry mógł przeszkadzać komu,
Ani żadnego stróża niema w całym domu.
Lecz w środku stoi łoże, zrobione z hebanu,
Czarne, puchem najmiększym usłane snów panu;
Na niem gnuśnie rozciąga swe znużone ciało.
Tyle snów w różnych kształtach przy nim spoczywało,
Ile ziarn piasku morze na brzegi wyniesie,
Ile jest kłosów w polu, ile liści w lesie.
Tam gdy wchodzi i ręką snów zgraję roztrąca
Tysiącznemi kolory Irys jaśniejąca,
Blask oświecił jaskinię; tem światłem rażony,
Zaledwie otwarł oczy bożek rozmarzony,
Gdy głowa ociężała na piersi mu spadnie.
Podniósł ją, znowu spadnie; wreszcie ją zagadnie,
Ocucony, poznawszy, z czem nowem się jawi.
A Iryda poselstwo w te słowa odprawi:
»Śnie, co darzysz spoczynkiem, koicielu boski,
Ty łagodny, przed tobą uciekają troski;
Dziennym trudem zwątlone zmysły, bożku miły,
Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/204
Ta strona została przepisana.