On skory jest przez miłość, ona z trwogi skorą.
W tem wąż, ukryty w trawie, pierzchającej nogę
Żądłem rani i jadem zaraża niebogę;
Z życiem i bieg jej ustał. Esak konającą
Objął: »Biada mi, biada — woła mową drżącą —
Chciałem, lecz nie tak srogą cieszyć się wygraną.
Dwóch nas ciebie zgubiło: ja biegiem, wąż raną.
Moja zbrodnia jest większa, w krwi ją własnej zmazę:
Na pociechę twej śmierci, śmiercią się ukarzę«.
Rzekł i rzucił się w morze z wystającej skały.
Ale Tetys przez litość zanurzyć się w wały
Nie pozwala i skrzydła płynącemu daje
I upragnionej śmierci przeszkodą się staje.
Esak, żyć przymuszony, gniewem się obrusza
I dręczy się w więzieniu chciwa wyniść dusza.
Wzlata na nowych skrzydłach i w wód morskich łonie
Zanurza się, lecz próżno, bo w nich nie utonie.
Zgonu jednak próbuje. Już wysechł z miłości,
Przez wychudłe golenie ostre widać kości;
Głowa jego wystaje, szyja się przedłuża
I z tego ma nazwisko, że się w wodach nurza.
Wtem, nie wiedząc, iż Esak żył w nurka postaci,
Płacze go Pryam ojciec; Hektor w gronie braci
Grób mu wznosi, co próżno zewłok czekać będzie.
Sam Parys, na żałobnym nie będąc obrzędzie,
Wracał z porwaną żoną, długą niosąc wojnę.
Na tysiącu okrętach płyną Greki zbrojne,
Przysięgą zemsty w związek zjednoczone ścisły;