Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/216

Ta strona została przepisana.

Nim silnie dławi gardło i oddech zamyka.
Już chce zwyciężonego łupić przeciwnika,
Lecz zbroja spada sama: pan morza zamienia
Syna w białego ptaka, nie tknąwszy imienia[1].


XLVII. Śmierć Achillesa.

Bóg morza, co trójzębem spokoi bałwany,
Gryzie się, jako ojciec, ze syna przemiany;
Ilekroć wspomni Cygna, w rozdrażnionem łonie
Ku srogiemu zwycięscy nienawiścią płonie.
Więc gdy w rok już dziesiąty wojna się przewlecze,
Tak się żaląc, do boga smintejskiego[2] rzecze:
»Ty mi najulubieńszy ze synów Jowisza,
Com cię, wznosząc mur Troi, miał za towarzysza,
Czyż ci nie żal to miasto widzieć wnet ginące
I poległych w obronie rycerzy tysiące?
Czyliż ten straszny widok w oczach ci nie stoi
Hektora wleczonego pod murami Troi?
A gorszy, niźli wojna, dziki Greków mściciel
Jeszcze żyje, Achilles, naszych prac niszczyciel!
O, gdyby pod moc moją losy go poddały,
Wnetby się z moim poznał trójzębem, zuchwały!
Lecz gdy próżno na bliższe czekam z nim spotkanie,
Ty mi go skrytą strzałą przeszyj niespodzianie«.
Przyzwala władca Delu, a stryja i swoje
Pełniąc chęci, w obłoku spuszcza się pod Troję.
Widzi, jak z dala groty Parys z swej cięciwy

  1. »Cygnus« — łabędź.
  2. »Bóg smintejski« — Apollo, »tępiciel myszy«.