Wprzód Grecy w Dardańczykach widzieć będą braci,
Niźli głupstwo Ajaksa na co nam się przyda;
Bez mej głowy niewiele jego wskóra dzida.
Króla, mnie, towarzyszy przeklnij, Filoktecie,
Życz mi w srogim zapale wszystkich nieszczęść w świecie,
Pragnij dostać mię w ręce, byś w krwi mojej brodził,
Byś w niej i twój gniew wrzący i bóle ochłodził:
Jednak pójdę do ciebie i namową skłonię,
Że się z nami ku wspólnej połączysz obronie,
I byleby los sprzyjał, tak zyskam twe strzały,
Jak dostał się w moc moją wieszcz[1] Dardanów śmiały,
Jakem dociekł z wyroczni Pergamu zagłady,
Jak z pośród wrogów obraz uniosłem Pallady.
Od tych czynów zależał los nieprzyjaciela:
I Ajaks jeszcze ze mną równać się ośmiela?
A gdzież on był podówczas i jego brawura?
Siedział sobie w obozie cichutko, jak ciura!
A po nocy, przez miecze rozstawionych straży
Ulikses poza mury przedrzeć się odważy,
W gród wtargnąć, wkroczyć nawet do przybytku bogów
I wynieść stamtąd bóstwo i nieść przez tłum wrogów.
Gdybym ja tego czynu wahał się nikczemnie,
Ajaks siedem skór zbitych dźwigałby daremnie;
Tej nocy Troja legła, gdy przez dzieła moje
Okazałem dowodnie, że wziąć można Troję.
Ty mi w oczy nie pluskaj przez miny i słowa[2]
Dyomedem: on w sławie swój udział zachowa.
Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/230
Ta strona została przepisana.