Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/243

Ta strona została przepisana.
LI. Apoteoza Eneasza.

Już też cnego Eneja męstwo doświadczone
Wszystkich bogów i samą zmiękczyło Junonę;
Już i Julowi przyszłość bezpieczną wyprości
I sam bohater dojrzał do boskiej godności.
Wtedy niebian zjednawszy Wenus przymileniem
I Jowisza pieszczonem objąwszy ramieniem:
»Ojcze, który me prośby wypełniałeś zawsze
— Rzekła — dziś okaż dla mnie serce najłaskawsze
I Enejowi memu, co ród wiedzie z ciebie,
Jakiekolwiek, jak bóstwu, przeznacz miejsce w niebie.
Czyż nie dość, że raz zwiedzał krainy podziemne,
Nie dość, że raz przebywał Styksu nurty ciemne?«
Przyzwolili bogowie i bogów królowa
Zgodziła się, acz zimno, na Wenery słowa.
Wtem rzekł ojciec: »Dar boski słusznie dziś odnosisz,
I ty, co o dar prosisz, i ten, za kim prosisz;
Więc miej, córko, co pragniesz«. — Ojcu dzięki czyni
I leci, przez gołąbki wieziona, bogini,
Śpiesząc nad brzeg Laurentu, gdzie Numik w koronie,
Z trzcin uwitej, płynący w bliskiem morzu tonie.
Temu bogini wdzięków swój rozkaz ogłasza,
By wszystko, co śmiertelne, spłukał z Eneasza
I cicho uniósł w morze. — Rozkazom bogini
Bożek, rogami strojny, śpiesznie zadość czyni.
Śmiertelnej Eneasza powłoki pozbawia,
Oczyszcza i część tylko świętszą w nim zostawia.
Matka boską wonnością ciało bohatera,
Oblicze ambrozyą z nektarem naciera