Albo z miasta na wieki niech będzie wygnany,
Albo go, jeśli chcecie, okujcie w kajdany,
Albo niech śmierć tyrana waszą trwogę zniszczy!«
Jak szumią szczyty sosen, gdy wicher zaświszczy,
Lub jaki zdala słychać huk na oceanie,
Taki odgłos zdumieni wydają Rzymianie.
Wnet dzikim gniewem tłumy narodu zawrzały
I jeden głos wydają: »Gdzież ten człek zuchwały?«
Patrzą na skronie, rogów szukają daremnie.
»Kogo pragniecie znaleźć, oto macie we mnie«
Rzekł Cypus i zdjął wieniec, choć mu naród bronił,
I rogi na swem czole parzyste odsłonił.
Spuścili oczy wszyscy i westchnęli smętnie.
I któżby mógł uwierzyć? — Spojrzeli niechętnie
Na świetne jego czoło i śpiesznie koroną
Osłonili zwycięską tę skroń zasłużoną.
A że dla swobód Rzymu chciał ponieść wygnanie,
Przeto w chlubnej nagrodzie wdzięczni mu Rzymianie
Dają taki pól obszar, jak od słońca wschodu
Pług zdoła do samego oborać zachodu,
A na wieczną pamiątkę dziwne rogów znamię
Ryją, cudowne rogi, na śpiżowej bramie.
Muzy, wieszczów boginie, przed których oczyma
I najdalsza się przeszłość w tajni nie utrzyma,
Wy objawcie mi teraz, z jakiego powodu
Wszedł Eskulap w rząd bożków Romulusa grodu.
Sroga niegdyś zaraza w Rzymie panowała,
Wysysając wybladłym mieszkańcom krew z ciała.