Tę zbrodnię przepowiedział, że Feb tylko rzucał
Bladego światła promień i ziemię zasmucał;
Że w powietrzu ogniste gorzały łuczywa,
Że deszczem i kroplami krwi rozmiękła niwa,
Że rdza ciemna osiadła na Jutrzenki licu,
Że nawet krwawą zmazę widziano w księżycu,
Że okropne nieszczęście zwiastował krzyk sowy,
Że łzy występowały na kości słoniowej[1].
W gajach słyszano groźby, jakieś straszne modły,
Ofiary się kapłanom szczęśliwie nie wiodły;
Raz głowa, znaleziona w jelitach, przeraża;
Na rynku, koło domów, w bliskości ołtarza
Psy nocne smutno wyły, tułały się cienie,
Nawet Rzym nawiedziło straszliwe trzęsienie.
Lecz nie zdołały wieszcze niebianów przestrogi
Ani zasadzek wstrzymać, ni los cofnąć srogi.
Zbrojni weszli w świątynię:[2] do spełnienia zbrodni,
Uznali, że w świątyni mordować dogodniej.
Cytereja[3] w rozpaczy chce ludzkiemu oku
Cezara w eterejskim utaić obłoku,
W którym niegdyś Parysa skryła przed Atrydą
I Eneja przed srogą Dyomeda dzidą.
Wtem rzekł jej ojciec: »Córo! maszże ty potęgę
Zniszczyć sama niezmienną przeznaczenia księgę?
Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/276
Ta strona została przepisana.