Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/118

Ta strona została przepisana.

— Jakże pani mylnie go sądzi — odparł Ireneusz — stara się on wprawdzie bywać w wykwintnem towarzystwie, nie przeczę, ale to zamiłowanie wspólnem jest wszystkim artystom!... Przyznaję, że ja również — dodał z uśmiechem — czułem się wczoraj szczęśliwym, wśród pięknie ubranych pań i przepysznych salonów... Czy pani sądzi, że wskutek tego przestanę kochać dawnych przyjaciół, że będę niezadowolony ze skromnego bytu naszego?... My, literaci, lubimy wszystko co błyszczy; nawet Balzac i Musset posiadali tę słabostkę... To dzieciństwo, do którego nie należy przywiązynać większej wagi...
Podczas tych słów Ireneusza, Rozalia spojrzała na matkę wzrokiem, w którym po raz pierwszy od wielu miesięcy malowało się radosne zadowolenie. Ale rozkochana i niedoświadczona dziewczyna, nie była zdolną pojąć właściwie natury tego popędu, któremu ulegał Ireneusz, gdy szczerze i lekceważąco poniekąd przyznawał się do wrażeń, doznanych dnia poprzedniego. Wyraz niepokoju w oczach Rozalii, gdy pani Offarel wspominała z przekąsem o „arystokratycznem towarzystwie“ przekonał go, że odgadła ona tajemnicę pociągu, jakim nęcił go zbytek i przepych. Jednocześnie zaś obawiał się, czy zbyt szczere przyznanie