Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/121

Ta strona została przepisana.

pani Offarel, która od jakiegoś czasu zdawała się dziwnie roztargnioną zerwała się z kanapy.
— Kopciuszek miauczy za drzwiami — zawołała — kochana pieszczoszka prosi, aby ją wypuścić do ogrodu.
Wybiegła szybko do jadalnego pokoju pod pozorem otworzenia drzwi kotce, w rzeczywistości zaś chodziło jej widocznie o zostawienie młodej pary sam na sam, bo zamiast wrócić do salonu, zaczęła pieścić drugiego ze swych wychowańców, burego Milusia i głaszcząc go po grzbiecie, mówiła bardzo głośno:
— Jakiś ty śliczny i rozumny, mój dyabełku!
Było to jedno z wielu pieszczotliwych przezwisk, które dawała zwykle swym ulubieńcom. W duchu zaś myślała:
— Jeżeli przyszedł zaraz, najlepszy to dowód, że pozostał jej wiernym... ale dlaczegóż się nie oświadcza dotąd? Biedna dziewczyna!... Przecież w tych pięknych złocistych salonach nie znajdzie takiej perełki łagodnej; to ucziwe, ładne i kochające go sercem całem!...
Potem głośno dodała:
— Nieprawdaż, Milusiu? Ty mnie rozumiesz, pieszczoszku...
Kotek wygiął grzbiet, mruczał z zadowo-