Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/127

Ta strona została przepisana.

odpowiedzieć nań można: z samolubnem i okrutnem brutalstwem lub też ze współczuciem udanem a dowodzącem podłości charakteru. Młody człowiek potrząsnął głową, jakby chciał odpędzić natrętne myśli i pocieszył się słowami:
— Zobaczymy później, —
Słowami, któremi tylu podobnych mu katów przedłuża konanie swych ofiar. Zaczął się rozglądać wokoło. Teraz dopiero spostrzegł, że bezwiednie prawie doszedł do przedmieścia Saint-Germain, gdzie, młodszym będąc, przechadzał się często i upojony czytaniem romansów Balzaka — tej Iliady grożącej tyloma niebezpieczeństwami ubogim młodzieńcom — siłą wyobraźni wywoływał postacie pięknej księżny de Langelais lub de Maufrigneuse. Przechodził obecnie szeroką i posępną ulicą Barbel-de Jouy, która zdaje się być istotnie przeznaczoną na miejsce zamieszkania bezczynnych arystokratów, przez zupełny brak sklepów, okazałość niektórych domów i szereg licznych ogrodów otoczonych murami. Na mocy nieuniknionego skojarzenia wyobrażeń, zwrócił się myślą ku pałacowi pani Komof, a wielkopańska rezydencya hrabiny obudziła w nim — po raz czwarty dnia tego — wspomnienie pani de Moraines. Ale obecnie, zmęczony tyloma przykremi wrażeniami,