zapragnął też jaknajrychlej wprowadzić ją w wykonanie. Odwiedzenie Klaudyusza było w gruncie rzeczy pierwszym krokiem ku zbliżeniu się do pani Moraines, ale Ireneusz z rozmyślną obłudą, starał się wynaleźć tysiące innych powodów: czyż nie było jego obowiązkiem przekonać się co porabia przyjaciel, którego widział poprzedniego dnia tak smutnym i przygnębionym?... Kto wie, może płacze jak dziecko?... a może myśli o wyzwaniu na pojedynek pana Salvaney?... W taki mniej więcej sposób poeta usprawiedliwiał przed samym sobą pośpiech, z jakim podążał na ulicę Varenne... Chciał dowiedzieć się o adresie Zuzanny, zebrać bliższe wiadomości o niej i wciąż przekonywał własne sumienie, że spełnia obowiązek, wynikający z przyjaznego stosunku z Klaudyuszem.
Przebiegłszy kilka ulic, Ireneusz stanął wreszcie przed bramą domu, w którym mieszkał przyjaciel. Od pierwszego rzutu oka, dom ten uderzał niezwykłą oryginalścią: po za bramą znajdował się rozległy dziedziniec, brudny, zaniedbany, między kamieniami bruku zieleniły się bujne chwasty a siatki pajęcze osłaniały okna pustej stajni, znajdującej się na lewo. W głębi brudnego dziedzińca wznosił się niewielki pałacyk, zbudowany w stylu Ludwika XIV
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/130
Ta strona została przepisana.