Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/15

Ta strona została przepisana.

nie widokiem iście komicznej jego nieśmiałości. Teraz więc, litując się nad młodym poetą, który zapewne z gorączkową niecierpliwością oczekiwał jego przybycia, przebiegł szybko kilkanaście kroków dzielących go od domu, w którym mieszkał jego przyjaciel.
— Ktoby uwierzył, że ja także byłem niegdyś równie nieśmiałym — pomyślał w duchu, przypominając sobie chwilę, w której po raz pierwszy wstępował w świat uczucia tego nie doświadczali nigdy ci, którzy wzrastali w salonach i dla salonów... w gruncie rzeczy nie jestże śmiesznem, abyśmy właśnie bywali u łudzi podobnych?...
Filozofując w ten sposób, Klaudyusz doszedł do drugiej bramy, a znalazłszy ją zamkniętą, pociągnął za dzwonek. Po za bramą znajdowała się dość długa aleja, prowadząca cło trzypiętrowego domu, oddzielonego od ulicy ogrodem kwiatowym. W głębi alei znajdowało się mieszkanie stróża. Czy ten ostatni wyszedł był na chwilę ze swej izdebki, czy też dzwonek ozwał się zbyt słabo, dość, że Klaudyusz musiał po raz drugi pociągnąć za żelazne kółko, przyczepione do długiego łańcucha, który zastępował miejsce sznurka. Stojąc koło bramy, miał czas przyjrzeć się domowi, w którym błyszczało światło w je dnem tylko oknie na parterze. W tem