wiedzieć, gdzie mieszka pani Moraines, uchylił drzwi tego pawilonu, ujrzał przed sobą obszerną izbę, wspanialej umeblowaną i czyściejszą niż salon państwa Offarel w dnie oficyalnego przyjęcia. Stróż, były żołnierz, odznaczony medalem zasług wojskowych, objaśnił uprzejmie:
— W głębi dziedzińca, główne drzwi, na drugiem piętrze.
Ale Ireneusz nie słyszał prawie tej odpowiedzi, nie wiedział co się z nim dzieje, bo ogarnęło go wzruszenie, które doszło do tak wysokiego stopnia natężenia, że stało się zarówno moralnem jak i flzycznem cierpieniem. Przeszedłszy dziedziniec szybkim krokiem, zaczął biedź po schodach wysłanych pięknym, wzorzystym dywanem, światło zapalonego już gazu rzucało fantastyczne cienie na ściany i egzotyczne rośliny poustawiane w żelaznych koszach. Na każdym zakręcie schodów znajdowały się krzesła, na których młody poeta musiał odpoczywać dwukrotnie. Nogi uginały się pod nim. Jeżeli Ireneusz mógł łudzić się co do natury pobudek, skłaniających go do odwiedzenia pani Moraines, to teraz chyba — zważywszy nerwowy niepokój, jakiego doznawał, zbliżając się do mieszkania — powinien był zrozumieć, że pobudki te nie mają nic wspólnego z niewinną ciekawością. Jak snem ujęty, nacisnął guziczek
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/151
Ta strona została przepisana.