go pani Moraines — pierwsza kobieta z wielkiego świata, którą w życiu swem napotkał.
Od pierwszego rzutu oka, spostrzegł, że wyglądała teraz inaczej niż dnia wczorajszego. Przed chwilą właśnie wróciła z rannej przechadzki, widocznie pilne zajęcie nie dozwoliło jej przebrać się natychmiast, bo zdjąwszy jedynie kapelusz i zmieniwszy obówie, pozostała w ciemnym, spacerowym kostyumie, który krojem swym przypomniał suknię, jaką Coletta miała u Klaudyusza.
Młody poeta zauważył nadto, że włosy jej, związane w węzeł z tyłu głowy, podobne były odcieniem do włosów aktorki Teraz w tem skromnem ubraniu zrobiła nań wrażenie istoty mniej niedostępnej, łatwiejszej do zrozumienia; nie czuł się już onieśmielonym tą sztywną atmosferą, która panuje na zwykłych ceremonialnych przyjęciach i odbijały się nawet w kosztownych tualetach kobiecych. Nawet pewne cechy podobieństw a między Zuzanną a Colettą, zachwycały go, uwydatniając przepaść, dzielącą te dwie kobiety.
W tej chwili Zuzanna podniosła się i dźwięcznym głosem, stanowiącym największy jej urok, powitała gościa:
— Witam pana, panie Vincy. — Serdecznie panu wdzięczną jestem za pamięć o mnie!
Słowa te, powiedziane przez panią de Sermoises, panią Ethorel lub złośliwą panią
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/154
Ta strona została przepisana.