rzeń. Ireneusz słuchał z zachwytem, pewien, ze ta kobieta, pogardzająca wszelką zalotnością, dawała mu nowy dowód przyjaźni, podnosząc tak drażliwą kwestyę.
— Według mnie — mówiła melodyjnym swym głosem największą zaletę „Sigisbeusza“ stanowi przejawiająca się w każdym wierszu wiara w miłość, pogarda dla kokieteryj, kłamstwa i wszelkich wybiegów, które poniżają najszlachetniejsze z uczuć serca ludzkiego... Ach! wierzaj mi pan — i w głębokiem zamyśleniu oparła głowę na ręku, ogarniając młodego człowieka spojrzeniem, w którem cała jej myśl malować się zdawała — wierzaj mi pan, że w dniu, w którym zaczniesz wątpić o miłości, przestaniesz być poetą... Ale Bóg miłosierny ma w swej opiece genialne umysły — mówiła dalej, głosem drżącym od tłumionego wzruszenia. — On nie dozwoli nigdy, aby zły duch sceptycyzmu obrócił w niwecz te świetne dary, któremi pan tak szczodrze obdarzonym zostałeś... Wierzę głęboko, że pan jesteś człowiekiem religijnym i gorliwym katolikiem?
— Byłem nim kiedyś — odparł.
— A teraz? — spytała po chwili milczenia z odcieniem smutku w głosie.
— Teraz miewam chwile strasznych wątpliwości — z prostotą odparł młody poeta.
Długie milczenie zapanowało w pokoju.
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/160
Ta strona została przepisana.