Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/166

Ta strona została przepisana.



VIII.
Drugie oblicze madonny.

— Ależ to jest ten początkujący poeta, protegowany przez panią Komof — oświadczyła Zuzanna, zaledwie drzwi zamknęły się za młodym człowiekiem.
Po sposobie, w jaki odpowiadała na wyraz zdziwienia, malujący się w tej chwili na twarzy nowego gościa, można się było domyśleć stanowiska, jakie baron zajmował w tym domu. I z wesołym, dziewczęcym uśmiechem, którem u najbardziej nawet nieufny mężczyzna da zawsze wiarę, bo uśmiech podobny widywał na twarzy swej siostry — mówiła dalej:
— Ach! prawda, nie byłeś wczoraj u hrabiny, gniewasz się na nią... A szkoda, bo wyglądałam ślicznie, czarująco... byłbyś dumnym ze mnie... Nie mogłam uwierzyć temu, żebyś nie przyszedł i uczesałam się tak, jak lubisz. Hrabina przedstawiła mi tego młodzieńca, który jest autorem granej komedyi. Biedny chłopak pospieszył się ze zło-