Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/170

Ta strona została przepisana.

w towarzystwie, posiadał jedną wadę: lubił uchodzić za najmądrzejszego i posiadającego najwięcej doświadczenia. W istocie miał szłuszność, chlubiąc się, że zna świat i jego stosunki, ale częstokroć przeceniał swe zasługi w tej mierze.
— Rzeczywiście wynudziłem się nielitościwie na posiedzeniu w Palais-Bourbon — odparł. — Poszedłem tam, aby posłuchać napaści pana de Sauve na dzisiejsze ministeryum. Naiwny człowieczyna! Wierzy jeszcze w potęgę krasomówczej oracyi! Co do mnie, odkąd odmówiłem przyjęcia teki ministeryalnej, stałem się sceptykiem i pesymistą... Rozumiem doskonale, że nazwisko moje dlatego tylko figuruje zawsze na listach wyborców, że mój dziad był prefektem za czasów Napoleona I a ja piastowałem niegdyś godność radcy stanu... Chcieliby tanim kosztem pozyskać pięknie brzmiące nazwisko a słuchać mnie ani myślą... A jednak jak oni mnie się boją!... Nieraz, kiedy koło piątej po południu wstąpię do klubu, zastaję tam kilku moich młodych i starych przyjaciół, którzy reformują świat cały, pomiędzy dwoma partyami bezika, lub przyglądając się przechodzącym ulicą kobietom. Gdybyś widziała ich miny, skoro mnie zobaczą, w mgnieniu oka zmienia się temat rozmowy!... Nowy dowód przewagi zdrowego rozsądku... W pierwszej