Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/175

Ta strona została przepisana.

— Biedny Mainternes! — zawołała Zuzanna — nieszczęśliwy chłopak był tak zakochany w Łucyi!
— Otóż cała tragiczność położenia, polega na tem — podjął Moraines z akcentem tiumfu, spowodowanego wrażeniem podziwu, jakim miał przejąć słuchaczy — że autorem listu był nie Mainternes, ale Laverdin.... Łucya zaprzęgła obu do swego rydwanu... A teraz zgadnijcie, proszę, komu Hacqueville pokazał list i do kogo zwrócił się o radę?
— Do pana Mainternes — żywo odparł baron.
— Ach! mój drogi, musiałeś chyba słyszeć już o tem?
— Nie — odparł zapytany — ale zagadka nie trudna do rozwiązania... No i cóż powiedział Mainternes? Rozpaczał, oburzał się, złorzeczył... Ostatecznie Łucya musiała przenieść się do matki Ludzie mówią o pojedynku między panami Laverdin i Hacqueville, który podobno wezwał Mamterne’a na sekundanta!... A to głupi człowiek! drugiero takiego męża niema chyba poci słońcem!... Widocznie biedak nie ma żadnego przyjaciela, któryby go ostrzegł.
— Znajdzie się taki — odparł baron, wstając. — Należy wystrzegać się listów, oto sens moralny całej tej historyi...