Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/180

Ta strona została przepisana.

szczupła na pozór, że zdawała się chorolliwie wątłą, należała do kobiet, które strój uduchownia — jeżeli tak rzec można; każdy podziwiał jej cienką objętość w pasie, szczupłość nogi w kostce i dziecinnie młody wyraz twarzy, nie wiedząc, że pod temi fałszywemi pozorami kryją się silnie rozwinięte biodra, pulchne łydki i pierś wydatna.
Przejrzała się w lustrzanych drzwiach szafy, w której leżały stosy cienkiej bielizny, przekładane pachnącemi saszetkami i widocznie zadowoloną była ze swej urody, bo uśmiechnęła się wesoło, rzucając raz jeszcze w lustro spojrzenie, w którem malowała się taż sama myśl, jaka przed chwilą wzbudziła w niej wstręt do pocałunków męża. Ale myśl ta niemiłe musiała jej sprawić wrażenie, bo z głębokiem westchnieniem odwróciła głowę.
Po chwili jednak, gdy obmywszy twarz w zimnej wodzie i wsunąwszy na nogi miękkie pantofle, wybite puszkiem łabędzim, usiadła znów przed lustrem, niewesołe myśli rozpierzchły się bez śladu.
Panna służąca zarzuciła jej na ramiona błękitny, fularowy penioar i zaczęła rozplatać długie jej włosy.
W wielkiem weneckiem lustrze odbijał się wzorzysty dywan, zasłaniający posadzkę,