Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/193

Ta strona została przepisana.



IX.
Komedya w dobrej wierze odegrana.

Około godziny dziewiątej rano, Paweł Moraines przychodził do pokoju żony. Zuzanna czekała na niego wesoła, uśmiechnięta, prześlicznie wyglądająca w strojnym szlafroczku, przewiązanym sznurem. Gruby warkocz złocistych włosów, powiewał jej na ramionach, z wyciętych pantofelków wyglądały białe jej nogi, poprzerzynane niebieskiemi żyłkami. Nie dziw więc, że Paweł liczył do najszczęśliwszych chwil z dnia całego godzinę czasu, jaką spędzał razem z Zuzanną przy herbacie zastawionej na stoliku, stojącym koło okna. O dziesiątej wychodził do biura a w południe, nie mając czasu wrócić do domu na śniadanie, wybiegał do poblizkiej restauracyi, gdzie kazawszy sobie podać pół porcyi mięsa, butelkę wina i filiżankę czarnej kawy, płacił sumę możliwie najmniejszą, wobec wygórowanych cen w większych restauracyach. Żałował każdego grosza, ura-