szczerze tego pragnęła, ale dziś nawet — pomimo nowego uczucia, które zaczynało kiełkować w jej sercu — musiała podążać na umówioną schadzkę z baronem.
— I na cóż się to przyda? — powtórzyła raz jeszcze, ubierając się stosownie do okoliczności.
Zamiast bucików, włożyła małe pantofelki, który ch obucie dużo mniej czasu zajmowało, zamiast gorsetu, wzięła z przodu zapinany leniuszek i włożywszy następnie skromną codzienną suknię i ciemny kapelusz, schowała do kieszeni podwójną woalkę. Zawczasu już na drugą godzinę zamówiła powóz, który stale wynajmowała miesięcznie, na całe poobiedzie i na wieczór. Była tak przygnębioną uczuciem swej niewoli, że na płacz jej się zbierało, w chwili, gdy wsiadała do powozu. Niepodobna opisać wrażenia, jakiego doznała, spostrzegłszy na rogu ulicy Murillo Ireneusza, który stał na chodniku i widocznie czatował na nią! Oczy ich spotkały się: on zczerwieniał, kłaniając się jej, ona również instynktownie cofnąwszy się w głąb powozu, zaczerwienić się musiała, tak sil nie po poprzednim przygnębieniu odczuła radość, jaką jej sprawiło to spotkanie a bardziej jeszcze przedświadczenie, że i ona jest także kochaną. Ona — ta wyrachowana i przebiegła istota — marzyła teraz tak, jak marzyć umie
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/198
Ta strona została przepisana.