Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/208

Ta strona została przepisana.

Napisała słów parę i posłała natychmiast bilecik przez lokaja hrabiny; teraz znów doznawała gorączkowej niepewności, która podobno stanowi tak silną podnietę rodzącego się uczucia, że ludzie najbardziej celujący w sztuce uwodzenia, uważali ją za najskuteczniejszy sposób dopięcia celu. Czy przyjdzie Ireneusz?... czy też nie przyjdzie?... a jeżeli przyjdzie, w jaki sposób się z nią przybita?... Nie wątpiła, że od pierwszego rzuta oka dostrzedz potrafi, czy żadna chmurka nie zasępiła jasnego wspomnienia, które ostatnie ich widzenie się powinno było zostawić w umyśle Ireneusza...
Gdy nadeszła wreszcie tak niecierpliwie przez nią oczekiwana godzina, którą sama w swym liście oznaczyła, gdy lokaj oznajmił przybycie Ireneusza, serce jej bić zaczęło szybciej może, niż biło w tej chwili serce naiwnego młodzieńca. Jednem spojrzeniem wniknęła do głębi jego duszy. Tak... pozostała dotąd dla niego czystą madonną, utrzymała się dotąd w roli, którą od pierwszej chwili poznania odgrywała przed nim, z właściwą kobietom — tym Prometeuszom w spódnicy — umiejętnością oddawania najróżnorodniejszych charakterów. W błękitnych, rozrzewnionych jego źrenicach malowała się teraz radość i bojaźń zarazem; cieszył się, że przez nią wezwany, mógł znowu