Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/216

Ta strona została przepisana.

obraźni uprzejmego i dowcipnego Pawła Moraines, jako fantastyka, trudnego w pożyciu człowieka, do którego ta niepospolita kobieta była na wieki przykutą ciężkiemi kajdanami obowiązku. Oprócz coraz większej miłości, zapłonął teraz gorącem współczuciem nad jej dolą, współczuciem, którego kobieta tem więcej pragnie im mniej na nie zasługuje. Wreszcie, nie śmiąc powiedzieć wyraźnie, że zrozumiał je spojrzenie, odparł ogólnikowo:
— Gdyby pani wiedziała, jak gorąco pragnąłem nieraz pozyskać zaufanie pięknych, bogatych a jednak nieskończenie smutnych kobiet, które widywałem, zaszedłszy przypadkowo na poła Elizejskie!... Zdaje mi się że najbardziej godnym litości jest człowiek, który, posiadając bogactwo i wszystko co stanowi szczęście materyalne, dotknięty jest przecież ciężką niedolą moralną...
Zuzanna spojrzała na niego, jakby zdziwiona temi słowami... W oczach jej malowało się teraz radosne zdziwienie, którego mimowoli doznaje kobieta, gdy przekona się, że i mężczyźni są zdolni zrozumieć najsubtelniejsze odcienia uczuć.
— Zdaje mi się, że potrafimy żyć z sobą w przyjaźni — bo przekonania nasze zgadzają się w wielu razach... Czy pan nie zauwa-