Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/217

Ta strona została przepisana.

żył nigdy, jak trafnem jest pierwsze wrażenie, którego doznajemy wobec nowej osoby?... Co do mnie, nie omyliłam się dotąd nigdy, umiem przy tem odgadnąć, o ile kto mi jest przychylnym. Tak naprzykład... ale nie powinnabym może mówić tego panu... jestem przekonaną, że przyjaciel pański, pan Larcher, nie ma dla mnie sympatyi. Mówię to panu w zaufaniu, jak staremu, dobremu znajomemu...
Ostatnie te słowa powiedziała z niekłamanem wzruszeniem. Chociaż od pierwszego rzutu oka odgadła, że Klaudyusz nie powiedział o niej nic złego, rzuciła jednak powyższe słowa, aby się przekonać, jak dalece liczyć mogła na dyskrecyę Ireneusza. Wiedziała dobrze, że najniebezpieczniej czynić zwierzenia mężczyźnie wtedy, gdy on kochać dopiero zaczyna, albo już kochać przestaje. Można być pewną milczenia wtedy jedynie, kiedy nadzieja lub pełna goryczy rozpacz przepełnia serce powiernika. Liczyła na to że z odpowiedzi Ireneusza wywnioskuje o jego charakterze, a w projekcie intrygi, osnutym przez nią z błyskawiczną szybkością, dyskrecya młodego poety stanowiła czynnik niepośledniej wagi. W samej rzeczy, należało przypuszczać, że Ireneusz zwierzyłby się