Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/222

Ta strona została przepisana.

pan zwrócił uwagę mojemu panu, że zniszczy zupełnie zdrowie!... Czy to nie lepiej pracować co dzień po trochu, jak my wszyscy? i tak przecież nie zabrakłoby mu grosza?...
Słuchając ubolewań rozsądnego lokaja, Ireneusz domyślił się, że wszedłszy do mieszkania przyjaciela, ujrzy od dawna znany sobie widok, że gniazdko, na którem królowała Colletta, zastanie przekształcone w pracownię kopisty.
Wszedł. Na skórzanej kanapie, na której zwykle leżała Coletta, walały się teraz rzucone w nieładzie arkusze papieru, zapisane dużem, nieforemnem pismem. Podobne zmięte świstki zaścielały kosztowny dywan, na kominku leżał stos odbitek, przyniesionych do korekty.
Przy biurku pracował Larcher, odziany niedbałe w wyplamionej marynarce bez guzików, w przydeptanych pantoflach, z chustką zawiązaną na szyi, jak postronek, rozczochrany, z nieogoloną brodą. Ilekroć robota nagliła, Kladyusz pozwalał brać przewagę dawnemu swemu usposobieniu: salonowy elegant stawał się wtedy literackim cyganem. A teraz nawał roboty stawał się coraz częstszym.
Jak wszyscy pracownicy pióra, dla których czas stanowi jedyny kapitał, a którzy