łeś u hrabiny i że nie pooddawałeś im wizyt?
— Byłem tylko u jednej z nich — odparł Ireneusz. — Zgadnii u której!... U pani Moraines.
Gdy wymawiał to nazwisko, głos jego drżał ze wzruszenia. Po chwili, z mimowolną bojaźliwością człowieka, który pragnąłby mówić o swojej kochance, lecz z obawy krytyki cofa sie przed tą rozmową, jak przed grożącem mu ostrzem sztyletu, dodał.
— Nieprawrdaż, jaka to piękna i czarująca kobieta? Co to za umysł niepospolity?... Czy i jej także odmawiasz wszelkiej wartości?
— Ba! — rzekł Klaudyusz, który zajęty własnemi troskami, z roztargnieniem słuchał Ireneusza — gdyby poszperać w jej przeszłości, lub teraźniejszości, znalazłoby się z pewnością coś brudnego... Wszystkie kobiety mają w sercu ropuchę, która w czarodziejskiej bajce, wypada z ust zaklętej księżniczki.
— A zatem i o niej wiesz także? zapytał Ireneusz.
— Ja! — odparł Klaudyusz, uderzony niezwykłym dźwiękiem głosu przyjaciela.
Spojrzał na młodego człowieka i zrozumiał wszystko. On, który znał tak dobrze świat paryski, nie mógł nie słyszeć, co mówiono powszechnie o stosunku Zuzanny z baronem
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/225
Ta strona została przepisana.