zajutrz po powtórnej bytności Ireneusza u Zuzanny, kochająca siostra przyszła do pokoju brata, w celu opowiedzenia mu wszystkiego. Zastała go zajętego układaniem papieru listowego, który niegdyś od niej otrzymał w podarunku a na którym teraz chciał jaknajstaranniej przepisać wiersze obiecane pani Moraines. Cały stół zarzucony był ćwiartkami zapisanego papieru. Były to jego poezye przejrzane już i odrzucone. Emilia opowiedziała mu swe niewinne kłamstwo, za które podziękował jej gorącym pocałunkiem i słowami:
— Jakaś ty domyślna!
— Jestem twoją siostrą i kocham cię — odrzekła — to rzecz łatwa do zrozumienia.
I spojrzawszy na porozrzucane papiery, dodała:
— Czy rzeczywiście masz zamiar wydać nowy tomik twoich poezyj?
— Nie — odrzekł — ale chcę przeczytać parę urywków jednej z moich znajomych.
— Czy pani Moraines? — żywo spytała Emilia.
— Zgadłaś — rzekł młody człowiek, z widocznem zakłopotaniem — ach! gdybyś ty wiedzieć mogła!...
I teraz dopiero oczekiwane przez nią zwierzenia wylały się jak wody wezbranego potoku.
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/231
Ta strona została przepisana.