Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/242

Ta strona została przepisana.

wspólną wycieczkę do Luwru i że wtedy ona, po długim oporze, zgodzi się wreszcie, ulegając jego prośbom.
Ale widząc, że młody poeta pragnąłby, lecz nie śmie podać tej propozycyi, rzekła po chwili:
— Gdyby nie obawa zabrania panu tak drogiego czasu!... Nie — dodała z westchnieniem — znamy się za mało.
— Ach! Pani, — zawołał Ireneusz z zapałem — mnie się zdaje, że od tak dawna już jestem pani przyjacielem!
— Bo pan przekonał się, że niema we mnie ani cienia zalotności — odparła z łagodnym uśmiechem. — A zatem, aby panu dać nowy dowód mej szczerości, chciałabym spytać, czy pan zechce zwiedzić ze mną galeryę obrazów w przyszłym tygodniu?